Witam
Jest to mój pierwszy post na tym forum, ale stara Alfa 146 z silnikiem boxera po raz pierwszy sprawiła problem z którym nie potrafię sobie poradzić. Wsiadając rano tydzień temu odpaliłem ją bez problemu zdążyłem odśnieżyć samochód, więc silnik nie był całkiem zimny. Po przejechaniu około 200m zgasł podczas jazdy. Ponowna próba odpalenia nic nie dawała, kontrolka zapłonu się nie pojawiała, a kontrolka z kluczykiem (nie jednym) nie gasła. Pierwsze co pomyślałem immbilizer. Do samochodu wróciłem po pracy odpalił na chwilkę (kilka sekund) i dalej efekt ten sam. Przy kolejnych próbach usłyszałem, że terkocze któryś z przekaźników pod maską gdy go zlokalizowałem (skrzynka z dwoma przekaźnikami blisko szyby po stronie kierownicy) zamieniłem je miejscami - ten co sprawiał problem na nowym miejscu zachowywał się podobnie, a na tablicy pojawiła się kontrolka zapłonu i nie świecił się kluczyk.
Myślałem, że wystarczy kupić nowy przekaźnik i po sprawie, ale nie. Teraz jakikolwiek założę (w miejsce jako drugi od szyby) hałasuje. Co może być przyczyną takiego zachowania, czy jeśli sam nie będę w stanie poradzić sobie z tym problemem jest sens kombinować z zapalaniem "awaryjnym" - myślałem już nawet o zwarciu w miejscu przekaźnika, by choć dojechać do mechanika. Mam nadzieję, że spotkał się już ktoś z czymś takim w alfie.
Pozdrawiam
Krzysiek