Witam forumowiczów.
Nie szukam pomocy, opisuję własne perypetie, może komuś to pomoże.
Sprawa rysuje się następująco:
5k temu wymieniłem w aucie klocki na tyle, ponieważ niemiłosiernie piszczały podczas mocnej eksploatacji (po mocnym rozgrzaniu). Przodu nie ruszałem ponieważ zarówno tarcze jak i klocki były w dobrym stanie. Półtorej miesiąca temu klocki z Tyłu znowu zaczęły piszczeć, zwłaszcza lewa strona. Zbagatelizowałem to gdyż na wymianę było za wcześnie. Miesiąc temu podjechałem na kanał żeby sprawdzić co i jak, okazało się że lewa tarcza jest dosyć mocno skorodowana, klocek domagał się wymiany. Kupiłem więc tarcze i klocki na wymianę, ale nie było mi po drodze żeby to ogarnąć. Skończyło się na tym że zjadło klocek razem z blachą, więc podczas hamowania cylinder pełnił role klocka. (Niestety nie mam zdjęć, ale sam nie wierzyłem jakim jestem debilem).
Czas się znalazł...
Wymieniłem cylinder na zacisku plus uszczelki, tarcze i kocki, Zalałem nowy płyn, sport coś tam, po odpowietrzeniu zauważyłem że pedał jest twardy jak nigdy wcześniej. Pomyślałem "ech te płyny z wyższej półki";] i WIŚTA WIO.
Przejechałem jakieś 700m i okazało się że na luzie zwalnia dosyć mocno. Zawróciłem, zaparkowałem, dotknąłem tarczy z tyłu i spaliło mi skórę. To Samo było z tarczami z przodu. Odpowietrzyłem zgodnie z zasadą odpowietrzania aut z systemem ABS: PL, PP, TP, TL, z takim śmiesznym urządzeniem do odpowietrzania, jeszcze z 5 razy i nic... Poległem. Podjechałem do mechanika (na szczęście nie daleko) a ten powiedział mi; Panie Piotrze, pompa i serwo do wymiany. Zimny pot mnie zalał bo same części to 1,5k a jestem świeżo po wymianie dwumasy, 3k.
Lament i zgrzytanie zębami. Zdecydowałem się na używkę. Auto stoi już 2 tygodnie.
Podsumowując: róbcie wszelkie naprawy jak tylko autko zaczyna stękać, bo później boli zarówno autko jaki i właściciela;]