Napisał
Z13LONY
Dobry wieczór wszystkim czytającym,
Z racji tego, że jestem nowy na forum, chciałem wszystkich przywitać i opowiedzieć moją historię ze 147-ką. Historię która zaczęła się mimo tego, że nigdy jeszcze nie posiadałem i nadal nie posiadam wyżej wymienionej Alfy Romeo.
Fanem motoryzacji byłem od kiedy tylko pamiętam. Od czasów kiedy zdałem egzamin na prawo jazdy i po raz pierwszy mogłem zostać w pełni właścicielem oraz "legalnym" użytkownikiem samochodu minęło juz troche lat jak i przejeżdziłem troche samochodów. Od zakupu pierwszego, przez każdy kolejny aż do ostatniego którego zostałem posiadaczem zawsze chodziła mi po głowie Alfa Romeo, lecz za każdym razem los, moje nastawienie czy też coś innego prowadziło mnie w innym kierunku. W końcu nadszedł ten moment kiedy zacząłem potrzebować drugiego samochodu. Od razu poczułem, że to jest ten moment kiedy zakupie swoją pierwszą Alfe. Z racji, że nie miałem presji czasowej bacznie przyglądałem sie ofertom sprzedaży na popularnych stronach "giełd samochodów" . Przeglądałem rożne "włoszki" , te nowsze jak i te starsze. Wybór zdecydowanie padł na Alfe z numerem 147. Cały czas był to jeszcze tylko research, żeby dowiedzieć się co mogę dostać i jakie są w miare rozsądne ceny. Szukałem samochodu przede wszystkim w dobrym stanie blacharskim, nie koniecznie mechanicznym. Nie jestem osobą którą odstraszają jakieś usterki, tym bardziej, ze szukane auta mają juz swoje lata.
Moję pierwsze wyjazdy jak i lekka presja zakupowa zaczęła się w momencie, kiedy małżonka ze swojej winy rozbiła nasz wspólny samochód. Nie chcąc kupować czegoś na krótki okres czasu postanowiłem w końcu dopaść swoja 147-kę, która przy okazji posłużyła by żonie jako samochód przejściowy po czym trafi do mnie.
Zaczęło się dosyć blisko mojego aktualnego miejsca zamieszkania, był to wyjazd 120 km od domu. Byłem pierwszą osobą która odezwała sie do swieżo wystawionego ogloszenia sprzedaży. Wszystko umówione na konkretną godzinę. Kiedy byłem juz 10 km od celu dostałem wiadomość od posiadacza Alfy którą jechałem sprawdzić, a treść sms-a brzmiała : "nie mogę dzisiaj sprzedać samochodu, babcia miała wypadek i muszę do niej jechać"
Pomyślalem, bardzo przykra sprawa. Grzecznie odpisałem, że współczuje i proszę o kontakt jak sytuacja się uspokoi i będzie mogł sprzedać samochód, po czym zawróciłem do domu. Po dwóch dniach ciszy postanowiłem, że zadzwonię i zapytam czy wszystko w porządku i czy będzie w tych niemiłych okolicznościach będzie sprzedawał samochód. W słuchawce usłyszałem tylko wiadomość z automatu iż ten użytkownik jest w tej chwili zajęty. Poprosiłem wiec żonę, żeby sprobowała zadzwonić. Ten miły pan oczywiśzedłcie odebrał i powiedział, ze samochód się sprzedał.
Przyszedł czas na kolejny wyjazd na odległość 260 km od domu. Postanowiłem lepiej się przygotować i znalazłem kolejne 60km dalej alternatywną 147-kę. Kiedy zatrzymałem się 30km od celu do bankomatu w celu wybrania pieniędzy na samochód, zadzwoniłem po raz trzeci z kolei do Pana sprzedającego i usłyszałem, że już ktoś u niego jest i kupuje auto, a on myślał, że to ta sama osoba z którą rozmawiał przez telefon i mimo, że dzwoniłem juz dzień wcześniej, a w kolejnym dniu dwa razy potwierdziłem mu moją godzinę przyjazdu i odległość jaką do niego jadę to on sprzedał samochó osobie która napisała mu smsa o wizycie godzinę przed moim przyjazdem. Zdenerwowany zadzwonilem do właściciela Alfy, którą tym razem mialem jako alternatywną w razie niepowodzenia. Super, okazało się, że mogę przyjechać. Na ustalonej stacji paliw poczekałem chwilę, po czym przyjechał... Na własnych kołach samochodem bez ubezpieczenia i nieważnymi niemieckimi tablicami rejestracyjnymi. W ogłoszeniu oczywiście napisane, że możliwa jest jazda próbna. Młody gniewny w 3 min opowiedzial wszystko o samochodzie, twierdząc że nie trzeba lawety, bo niedaleko jest wjazd na autostradę, nie ma policji, że nie zatrzymują na niemieckich "blachach", że ma tylko 15 min... w między czasie co chwile pytał czy chcę się przejechać. Po chwili zniesmaczony odjechał, kiedy powiedziałem, że nie bede jeżdził nie swoim, nie zarejestrowanym i nie ubezpieczonym samochodem.
Byłem juz naprawdę zdruzgotany. Bilans trzech wizyt, z których zobaczyłem tylko jeden samochód do którego nawet nie wsiadłem.
Jeden dzień przerwy i jest ! Pojawiło się ! Opis : "brak dziur, rdzy, objaw korozji". Dzwonię, ugaduję się i lecę czym prędzej. Przez telefon dwa razy dopytywałem czy samochód napewno nie jest skorodowany i czy opis ma pokrycie w rzeczywistości, bo zdjęcia można w rożny sposób wykonać. Pan właściciel zapewniał, że jest wszystko ok i jedyne co to, że samochod drży przy ruszaniu. Powiedzialem, że nie stanowi to dla mnie problemu i sobie z tym poradzę. Więc jadę... tym razem 180km. Bez samochodu alternatywnego, bo przecież mnie zapewniał. Dojeżdżam pod wskazany adres i niestety już ją widzę po czym zadaję sobie pytanie : Czy ja aby na pewno rozumiem pojęcie rdza czy też korozja ?? Maska, nadkola, progi... Na palcach jednej ręki nie jestem w stanie zliczyć miejsc gdzie ruda była już w na tyle zaawansowanym stopniu, że powyłamywała płaty lakieru. Silnik cały zachlapany olejem, po otwarciu maski myślałem, ze trzymam głowę w frytownicy. wąż do powietrza w kierunku turbo połatany zielono żółtą izolacją, kolektor wydechowy przy wyjściu z silnika był tak nieszczelny, ze wiecej dymu leciało spod maski niż na jego końcu. Płyn chłodniczy nie zważając na oznaczenie "max" zalany pod sam korek. Po 5 min oględzin samochodu nie miałem chęci patrzeć dalej i odjechałem znów bez jazdy próbnej do domu. Z pytaniem, jak można aż tak zapuścić samochód i chcieć za niego jeszcze 7tyś zł
Czuję się już bezsilny i bez wiary w ludzi, a raczej bez wiary w ich uczciwość.
Ile wy razy wyjeżdżaliście po swoją Alfę ?
Gdzie oprócz dwoch znanych i wspołpracujących ze sobą stron na literę "o" mam szukać samochodu ?
Nie mogę napisać utworzyć wątka tu na forum w dziale "kupię", ponieważ przed chwilą założyłem konto.
Może ktoś z was chce sprzedać, bądź też zna kogoś kto ma do sprzedania jakiś rozsądny egzemplarz zanim zacznę jezdzić po 350-500km do ludzi dla których słowo nic nie znaczy.
Pozdrawiam Z13LONY