Witajcie Panowie
mam ostatnimi czasy bardzo poważny problem a Alfinką i chciałbym się podzielić nim z Wami bo sam już nie wiem co dalej myśleć i robić.
Przeskoczył mi się pasek rozrządu na miesiąc przed jego wymianą i wystąpiła tzw kolizja i głowica była regenerowana i zawory wymienione. Przez 5 i pół roku był lany olej 10w40 Motul lub Liqui Moly. I podpijał tego smakowitego trunku około 0.8 - 1.0 l / 1000 km. Pół roku przed uszkodzeniem silnika jakby jeszcze się to troszkę zwiększyło. Później nastąpiła ta kolizja i oddałem samochód do warsztatu. Tam mi powiedzieli gdzie mam zregenerować głowicę i to zrobiłem.
Rozmawiając z przyjmującym zlecenie/majstrem mówiłem bardzo wyraźnie o oleju którego sporo podpijał i że jakiś minimalny wyciek jest na kostce brukowej ze strony pasażera z przodu. I jako, że najpierw miałem regenerować wariator a później jednak kupiłem nowy, to byłem tam jeszcze ze dwa razy i mówiłem o tym wycieku. Na co majster mówi, że jak oni robią taką poważna sprawę jak ta u mnie, to oni dokładnie wszystko sprawdzają i tak się zachowywał jakbym ja w ogóle niepotrzebnie to wszystko mówił bo oni wiedza co mają robić.
Powiedziałem im że jako że silnik jest rozebrany i będzie "robiony" to może zmienimy olej na 5w40 i on mi polecił a nawet sugerował CastrolEdge. To się zgodziłem. Odebrałem samochód gdzie za robotę u tego mechanika zapłaciłem 1550 zł za złożenie i wymianę rozrządu, za regenerację głowicy u innego 420 zł a za wariator z PZMotu 870 zł. PS. zmienili mi tez płyn chłodniczy bo pewnie tez trzeba było ale ja się na tym nie znam i nie wiem dlaczego.
I się zaczęło !!!!!!!!
W trasie samochód gasł ze dwa razy lub / i mulił okresowo. Pojechałem do nich i mi mówią, żeby przepływomierz wymienić więc wymieniłem. I znowu. Wyjechałem parę km i mnie taksiarz do mechanika ściągał. U nich na podnośniku kilka razy zgasł. Poradzili mi pojechać do elektryka i ten sprawdził i mówi że zawory dzwonią (przejechane od remontu 500km) i żeby jeszcze z 500 zrobić i niech mi tamci to wyregulują. Zostawiłem samochód i u nich tzn u elektryka i o dziwo dobrze chodził i od tamtego czasu w miarę już chodzi i jeździ ale wtedy co mi tak gasł to strasznie nim telepało na zimnym i obroty falowały tuż po uruchomieniu na zimno tak między 1200 a nawet 500 i wtedy przy takich spadkach telepało nim.
Teraz tez po uruchomienu trochę falują ale mniej i już o dziwo nie gaśnie.
I teraz bomba! Zużycie oliwy z około 100ml na 100km wzrosło do 500ml na 100km.
Mechanik na to: "nic mnie to nie obchodzi". I jest to pierwszy "zbieg okoliczności" i NAJWAŻNIEJSZY !
Jest też drugi: wyciek z jakiegoś przewodu z maglownicy co zlokalizował inny mechanik co się specjalizuje w maglach.
Trzeci: na podnośniku u tych głównych mechaników co mi silnik składali i rozrząd robili, ciekło też z węża od chłodnicy a jak wspominałem zmieniali płyn chłodniczy z jakiegoś tam powodu który nie jest mi znany bo nie jestem fachowcem. Ale wspominam o tym na wszelki wypadek.
Dużo tych zbiegów okoliczności tym bardziej, że mieli wszystko sprawdzić a o tym wycieku z jakiegoś przewodu koło magla nie powiedzieli. Czyli co? Nie ich robota to mają w dupie!
I teraz powtórzę się: nie jestem mechanikiem ale już się dowiedziałem, że jak była głowica zdjęta, to już trzeba było się temu dalej przyjrzeć jak tyle oleju brał. A on mi mówi, że "to go nie obchodzi" a wcześniej był wielki fachowiec. A przypomnę, ze od razu mówiłem o tym ile brał oleju.
I pytanie brzmi: CO TERAZ ?
Proszę Was o pomoc.
Z góry dzięki i pozdrawiam