Prośba o pomoc - może ktoś spotkał się z podobnym zachowaniem samochodu.
Otóż, przebiłem oponę, więc u wulkanizatora wymieniono mi koło na dojazdówkę na czas naprawy. Do domu dojechałem szczęśliwie, ale gdy 2 godziny później jechałem do pracy, nagle na prostej drodze przy prędkości ok 50 km/h po puszczeniu pedału gazu, obroty nie spadły i samochód jechał dalej.
TO NIE KONIEC. Oczywiście pierwsza reakcja: wcisnąć hamulec. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało sie, że hamulec jest twardy jak skała i nie reaguje na nacisk (teraz, po fakcie myślę, że może gdybym dał z siebie 100% sił, to może pedał by ustąpił i samochód jakoś wyhamował). Nieco spanikowałem - dobrze, że akurat kolejny samochód był 100 metrów przede mną. Mam Selespeeda, więc żeby zrzucić na "N", trzeba mieć wciśnięty hamulec, a mój hamulec nie działa.
W ostatniej chwili zaciągnąłem z całej siły hamulec ręczny (w takim momencie sprawdza się słowo "awaryjny") i samochód się zatrzymał (po efektownym poślizgu).
Po fakcie zapaliły się kontrolki "ABS failure" i "VDC failure". Ruszałem jeszcze dwa razy, hamulec nadal był twardy. Za trzecim ustąpił i wszystko wróciło do normy.
Gdy wracałem z pracy, znów wszystko działało OK, ale po kilometrze zapaliły się wyżej wymienione kontrolki.
Pojechałem dziś do ASO. Pojeździli samochodem i nie stwierdzili usterki. Gdy wracałem od nich, znowu zapaliły się kontrolki, a kilka kilometrów dalej znów miałem podobną sytuację co wczoraj: obroty nie spadają (pomimo odpuszczenia gazu) - hamulec twardy. Tym razem jednak nacisnąłem go z całej siły i samochód wyhamował.
Sami rozumiecie, że zacząłem bać się jeździć moją Alfą, bo nie chcę myśleć, co by się stało, gdybym jechał powiedzmy 80 na godzinę, gdzieś poza miastem.
Najgorsze jest to połączenie dwóch elementów: zero hamulca plus przepustnica żyjąca własnym życiem.
Skojarzyłem fakty i pomyślałem, że winnym może być koło dojazdowe, być może przez niego jakiś system oszalał. Przed chwilą byłem u wulkanizatora i mam już pełnowymiarowe, oryginalne koło. Na krótkim odcinku drogi do domu nic się nie wydarzyło, ale nie chcę przesądzać. Czas pokaże.
Czy ktoś miał kiedyś podobny problem? Co było przyczyną?