Ku przestrodze kupcom i użytkownikom JTS 2.0 i GT.
Rok temu kupiłem GT 2.0 JTS z poważnym ale wiarygodnym przebiegiem. Auto jest śliczne, pali tyle ile każe mu się wkręcić w koła i ani grama więcej, a selespeed super się przełącza pałeczkami. Teraz to co drobnym druczkiem.
Wady selespeed (nie zawsze się załącza z luzu na bieg, nie zawsze chcą się zmieniać biegi) nigdy do końca nie zostały wyeliminowane przez trzech kolejnych mechaników włączając dwóch dedykowanych alfistów. Problem zawsze wraca po miesiącu od wyjazdu z garażu. Teraz jest nowa teza, może tym razem się uda. Zwyczajnie, rzadka rzecz i nikt się na tym nie zna.
Po 250kkm chlał już więcej oleju niż paliwa więc czas było na remont. Na wymianę poszły oba wałki rozrządu, popychacze, szklanki (chyba obyło się bez szlifowania gniazd); na dole trzeba było wymienić pierścienie. Niecałe 10kkm później urwała się główka korbowodu z wiadomym skutkiem.
Poprzednia moja Ala to było 33 z silnikiem 1.7. Nie była idealna, ale można było docenić wykorzystanie aerodynamiki bryły, a zawieszenie było takie że w chwili stresu nic tylko położyć się z browcem pod podnośnikiem i napawać widokiem. GT to zupełnie inne auto - kanapa na miękkich resorach do robienia zakupów w H&M. Zmęczenie korbowodu (po zaledwie 250kkm!) to pierwszy dowód. Drugi taki, że nie ma żadnego efektu klejenia do drogi dla prędkości aerodynamicznych. Trzeci taki, że przy prędkościach 180+ auto zamiast się usztywniać to skacze po drodze jak Ursus C320.
Wniosek dla mnie taki, że aby mieć Alfa GT to trzeba ją sobie zrobić część po części (poprawić po fabryce amorki, sprężyny, kąty kół, korby, wyciszyć, ...). Ale czy po to kupiłem GT abym musiał z niej dopiero robić GT?