Witam serdecznie fanów belli:-)
Mam dziwny problem, wczoraj w nocy podróżując swoja piękna miałem awarie co nastąpiło:
lecę sobie 100km/h i nagle dławienie 3,4 razy
kontrolki przygasły ledwo było je widać i choinka na desce.
Zapaliło się wszystko ABS, Poduchy, Marchewka.
Alfa nie zgasła więc dotoczyłem się w bezpieczne miejsce na pobocze i ja zgasiłem
Wyskoczyłem otworzyłem maskę i nic pasek klinowy ok, podgiąłem plastikowa obudowę rozrządu pasek ok na oko:-)
czuć było lekka spaleniznę jak by olej się palił taki podobny zapach. Odczekałem kilkanaście min sprawdziłem olej jest ok, płyn ze zbiorniczka na stanie.
Próbuje odpalić autko i zonk zero reakcji przekręcam stacyjkę tylko delikatnie świeca się diody na desce. Pomyślałem akumulator . Jako że było już około 1 w nocy -myślę będzie problem ale światełko we mgle jakieś 500 metrów dalej dało nadzieję:-)
Przemiły koleszka mówi spoko wepchniemy na podwórko ja cie odwioze do domu i jutro za dnia zobaczysz- i tak zrobiłem.
Dziś pojechałem po autko 2 samochodem z żona :
oczywiście aku kompletnie rozładowany -wbijałem się przez bagażnik z pomocą druta:-)
Podpoiłem aku z kabli do 2 samochodu i alfka po kilku min odpaliła za 1 kręceniem- myślę jest git.
Wsiadam i jadę ..... niestety tylko 20 metrów i znów to samo dławienie wszystko gaśnie i aku kompletnie rozładowany do tego dziwny dźwięk z okolic rozrządu jak by takie delikatne chrobotanie dosłownie ciche ale coś.
Nie mordując belli doholowaliśmy ja do domku i stoi i czeka na mnie jak wrócę z pracy.
Co moi drodzy proponujecie sprawdzić od czego zacząć dodam że jak odpaliła żadna kontrolka się nie paliła.